W przeszłości kilkukrotnie na dorocznych sympozjach bankierów centralnych padały ważne, a nawet przełomowe deklaracje, dotyczące polityki pieniężnej. Tym razem przełomu nie było, ale choć w gruncie rzeczy niewiele nowego się dowiedzieliśmy, wystąpienie Janet Yellen wypada uznać za ważne. Po serii niejednoznacznych deklaracji i wypowiedzi licznych przedstawicieli rezerwy federalnej, otrzymaliśmy jasny i wyraźny przekaz. Wynika z niego, że Fed uznaje iż poprawa na rynku pracy oraz w zakresie aktywności gospodarczej i perspektywy wzrostu inflacji dają podstawę do kolejnej podwyżki stopy procentowej.
Nadal nie wiemy jednak, kiedy do niej dojdzie. W kontekście oświadczenia Yellen, w tym roku podwyżka jest pewna „jak w banku”. O terminie przesądzą dane napływające z amerykańskiej gospodarki. Należy się spodziewać, że jeśli piątkowa publikacja pokaże wzrost liczby miejsc pracy w sektorze pozarolniczym zbliżony do 200 tys., decyzja o podwyższeniu kosztu pieniądza może zapaść już we wrześniu. Jeśli dane będą słabsze, poczekamy prawdopodobnie do grudnia.
Warto z uwagą śledzić zachowanie rynków w najbliższych dniach. Pierwsze reakcje na wystąpienie Janet Yellen nie były bowiem jednoznaczne. Nowojorskie indeksy najpierw poszły w górę, po chwili dokonały raptownego zwrotu, by zakończyć piątkową sesję na niewielkim minusie. Chwiejność nastrojów na giełdzie można jakoś zrozumieć, jednak podobne wahania miały miejsce na rynkach walutowym i długu. Dopiero po chwili obrały one zdecydowany kierunek, czyli zdecydowanie umocnił się dolar, a ceny obligacji wzrosły, windując rentowność w przypadku papierów dziesięcioletnich do ponad 1,6 proc., czyli o prawie 0,1 punktu procentowego. Z naszego punktu widzenia największe znaczenie będą mieć sygnały świadczące o nastawieniu inwestorów do rynków wschodzących. Jego pogorszenie przesądziłoby prawdopodobnie o losach WIG20 i mogłoby sprowadzić korektę na segment małych i średnich spółek.