Ani graniczące z pewnością prawdopodobieństwo kolejnej, czwartej już podwyżki stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych, ani zbliżające się rozpoczęcie redukcji przez Fed swojej sumy bilansowej, w najmniejszym stopniu nie zaniepokoiły inwestorów na światowych rynkach finansowych. Wręcz przeciwnie, na kilkadziesiąt godzin przed posiedzeniem rezerwy federalnej Dow Jones i S&P500 ustanowiły kolejne historyczne rekordy, rosnąc po kilka dziesiątych procent. W dół poszła też rentowność amerykańskich dziesięcioletnich obligacji skarbowych, sugerując, że inwestorzy nie obawiają się kontynuacji zaostrzania polityki pieniężnej w najbliższym czasie, lecz raczej kilkumiesięcznej przerwy. Po niewielkim, krótkotrwałym umocnieniu, dolar ponownie tracił na wartości.
Oznak niepokoju nie było widać ani na giełdach krajów rozwijających się, ani wśród walut emerging markets, a więc instrumentów wrażliwych na podwyżki stóp procentowych w USA. Nawet złoto, które wybitnie nie lubi zaostrzania polityki przez Fed, przestało we wtorek tanieć, po kilkudniowej niewielkiej przecenie.
Można więc odnieść wrażenie, że inwestorzy są pogodzeni z decyzją o podwyżce stóp i prawdopodobnie przygotowani także na to, że Fed zasygnalizuje możliwość rozpoczęcia operacji stopniowego zmniejszania swojego portfela obligacji. Fed nie ma powodu, by zaskakiwać rynki finansowe ostrzejszą retoryką, a obniżenie się presji inflacyjnej daje rezerwie federalnej doskonały argument, by nie spieszyć się z kolejnymi podwyżkami stóp. Nie można więc wykluczyć, że tego typu sugestia stanowiłaby impuls sprzyjający zwyżkom na giełdach.