Indeks najmniejszych spółek zyskał od początku roku nieco ponad 8 proc. Wynik ten nie wygląda zbyt imponująco, szczególnie na tle wcześniejszej, długiej i dotkliwej tendencji spadkowej, ale wystarcza, by zdobyć przewagę nad pozostałymi głównymi wskaźnikami warszawskiego parkietu. Indeks szerokiego rynku wzrósł w tym czasie o 4,5 proc., a WIG20 o niecałe 3,5 proc. Jedynie mWIG40, zwyżkujący o 6,5 proc. stara się dotrzymywać kroku, potwierdzając tym samym poprawę nastawienia inwestorów wobec małych i średnich spółek. Zbyt wcześnie jest jeszcze na ocenę perspektyw wyników finansowych mniejszych firm, w kontekście zbliżającego się spowolnienia tempa wzrostu gospodarczego. Raczej jednak nie należy się obawiać poważniejszego pogorszenia się warunków działania, o ile nie nastąpi nasilenie presji na wzrost kosztów. Niewątpliwym atutem małych firm są bardzo niskie wskaźniki wyceny, utrzymujące się wciąż na poziomie zbliżonym do najniższego od ponad sześciu lat. Taka sytuacja zwykle sprzyja rozpoczęciu akumulacji akcji, dając perspektywę osiągnięcia ponadprzeciętnych zysków w dłuższym horyzoncie. Mankamentem pozostaje nadal niska płynność handlu w przypadku większości małych spółek, choć w ostatnich dniach można było zauważyć w tym względzie pewną poprawę. Być może dostrzegalny wzrost obrotów stanowi sygnał ożywienia tego segmentu rynku, a jego potwierdzeniem powinien być wzrost dynamiki ruchu indeksu w górę. Niska płynność jest jednocześnie argumentem przemawiającym za w miarę wczesnym rozpoczęciem akumulowania akcji, wykorzystując spokojniejszą fazę formowania się tendencji wzrostowej do rozpoczęcia budowy portfela. Za tym, że możemy mieć do czynienia z takim właśnie scenariuszem przemawia fakt, że od początku roku na plusie są notowania akcji ponad 60 małych spółek. W poprzednich okresach proporcje między walorami zwyżkującymi i tracącymi na wartości były zdecydowanie mniej korzystne.