Maj okazał się miesiącem niezbyt pomyślnym z punktu widzenia posiadaczy akcji polskich spółek, ale nie dał racjonalnych powodów rezygnacji z inwestycji. Dla bardziej odpornych na emocje stworzył wiele okazji do kupna mocno przecenionych walorów, z myślą o zyskach w dłuższej perspektywie.
Powierzchowne spojrzenie na warszawski parkiet może prowadzić do wniosku, że sytuacja na nim nie jest najlepsza i nie idzie w dobrym kierunku. W maju na wartości straciły wszystkie główne indeksy, choć skala przeceny była mocno zróżnicowana. Wskaźnik największych spółek zniżkował o prawie 6 proc., prawie dwukrotnie mocniej niż stanowiący dla niego szerszą bazę porównawczą indeks rynków wschodzących MSCI Emerging Markets. Licząc od początku obecnego roku dysproporcja jest jeszcze większa, na niekorzyść WIG20. Zastanawiając się nad interpretacją tego faktu, warto spojrzeć na sytuację uwzględniając kilka aspektów.
Po pierwsze, w ubiegłym roku nasz główny indeks wzrósł o 26 proc., najmocniej od ośmiu lat, a w ujęciu dolarowym, istotnym dla mających znaczący udział w naszym rynku inwestorów zagranicznych, wzrost przekroczył 51 proc. i był najsilniejszy od 2004 r., czyli od trzynastu lat. Po tak dużym wzroście, spadkowa korekta, z jaką mamy do czynienia od końca stycznia, nie jest niczym nadzwyczajnym. Tendencję tę, choć wygląda groźnie, nadal należy traktować jedynie w kategoriach korekty, a nie zmiany dominującego trendu wzrostowego, obowiązującego od prawie dwóch lat.
Po drugie, skali przeceny w żadnym aspekcie nie uzasadnia wrażliwość naszej gospodarki na aktualne i ewentualne przyszłe zawirowania, szczególnie dotyczące rynków wschodzących. Polska jest u szczytu koniunktury, mając jednocześnie potencjał do utrzymania wysokiego tempa wzrostu przynajmniej do 2020 r. Spodziewane spowolnienie powinno mieć bardzo łagodny przebieg, zapewniający względną fundamentalną przewagę nad większością pozostałych krajów, zarówno rozwiniętych, jak i rozwijających się. W odróżnieniu od większości emerging markets, osłabienie złotego nie tylko nie wpłynie negatywnie na polską gospodarkę, ale wręcz poprawi jej kondycję, podobnie jak w czasie poprzedniego globalnego kryzysu finansowego. Inwestorzy zagraniczni powinni ten fakt dostrzec i w odpowiednim momencie docenić, wracając na nasz rynek.
Po trzecie, dotychczasowe spadki kursów akcji doprowadziły do wyraźnego uatrakcyjnienia wycen wielu spółek. Wskaźniki ceny do zysku na akcję znajdują się zdecydowanie poniżej wieloletniej średniej, co zwiększa ich inwestycyjną atrakcyjność i otwiera perspektywę osiągnięcia zysku przez inwestorów kierujących się długookresową strategią. Dla tej grupy obecna sytuacja na warszawskim parkiecie nie powinna być zresztą powodem do wielkiego zmartwienia. Stosując zasady dywersyfikacji portfela, systematycznych zakupów oraz umiejętnej selekcji instrumentów finansowych i akcji, większość jej przedstawicieli nie ma powodów by narzekać na wyniki, mimo okresowych spadków notowań.
Najbliższe tygodnie mogą nadal nie nastrajać zbyt optymistycznie. Głównymi czynnikami, budzącymi niepokój na rynkach finansowych pozostają kwestie geopolityczne, niepewność związana z polityką handlową Stanów Zjednoczonych, sytuacja we Włoszech i w niektórych krajach rozwijających się (Argentyna, Wenezuela, Turcja) oraz umacnianie się dolara. W tej ostatniej kwestii kluczowe może się okazać czerwcowe posiedzenie amerykańskiej rezerwy federalnej, po którym będzie można prawdopodobnie ocenić tempo dalszego zaostrzania polityki pieniężnej w USA. Wszystko wskazuje na to, że perspektywa trzech podwyżek stóp procentowych Fed w tym roku jest już w pełni zdyskontowana, a prawdopodobnie inwestorzy są częściowo pogodzeni z wizją czterech podwyżek. Niewiele więc potrzeba, by obawy z tym związane uległy złagodzeniu, a sytuacja na rynkach poprawiła się w drugiej połowie roku.