Luty przyniósł kontynuację spadkowej korekty i wyraźne jej pogłębienie. Jej skala nie stanowi jeszcze powodu do niepokoju, jednak przyczyny, które sprowokowały jej nadejście powinny skłaniać do ostrożności i zostać uwzględnione w budowaniu strategii na najbliższe miesiące.
Rozpoczęta pod koniec stycznia korekta, w lutym nabrała wyraźnego przyspieszenia i przeciągnęła się na pierwsze dni marca. Powodów jej wystąpienia można upatrywać w trzech obszarach.
- Po pierwsze, stanowi ona naturalną konsekwencję rynkowych cykli, zgodnie z którymi po silnych i długotrwałych zwyżkach przychodzi ochłodzenie nastrojów, będące efektem realizacji zysków, ale także często stanowiące powrót do bardziej racjonalnych wycen akcji oraz innych aktywów. Z pewnością wcześniejsza fala wzrostów na naszym parkiecie, a przede wszystkim na giełdzie amerykańskiej, uzasadniała taki rozwój wydarzeń.
- Po drugie, bezpośrednim powodem owego pogorszenia się nastrojów stało się nasilenie obaw związanych z zaostrzaniem polityki pieniężnej w Stanach Zjednoczonych i konsekwencjami tego procesu zarówno dla gospodarki, jak i dla rynków finansowych. O ile wcześniej inwestorzy raczej bagatelizowali kolejne podwyżki stóp procentowych oraz zapowiedzi Fed dotyczące ich kontynuacji, to obecnie zaczęli reagować bardziej nerwowo. Czynnikiem, który zwrócił ich uwagę na zmieniające się warunki, stał się wzrost rentowności amerykańskich obligacji skarbowych.
- Trzecim wreszcie powodem spadkowej tendencji mogły stać się pierwsze sygnały, wskazujące na możliwość spowolnienia tempa wzrostu gospodarczego na świecie. Wcześniej widoczne były one w prognozach większości ośrodków analitycznych i instytucji finansowych, a ostatnio zaczęły być dostrzegalne przez pryzmat wskaźników wyprzedzających, choćby takich jak PMI. W naszych warunkach należy do tego dodać także rozczarowanie wynikami finansowymi części spółek, publikujących raporty za czwarty kwartał ubiegłego roku, także takich, które wcześniej przyzwyczaiły inwestorów do systematycznie osiąganych dobrych rezultatów.
Korekta najłagodniej obeszła się z segmentem małych spółek
W wyniku globalnej awersji do ryzykownych aktywów i odpływu kapitału, w lutym najmocniej ucierpiał grupujący największe spółki WIG20, zniżkując o 7,4 proc., a więc wyraźnie mocniej niż mogących stanowić punkt odniesienia wskaźnik rynków wschodzących, który stracił niecałe 6 proc. Także 6 proc. spadek zaliczył mWIG40, jednak w tym przypadku większą rolę odegrało wspomniane rozczarowanie wynikami finansowymi, przed którym nie ustrzegli się nawet posiadacze akcji Kęt, Comarchu, Stalproduktu czy Play. Jednocześnie jednak warto zauważyć wyraźne zwyżki notowań papierów firm, które wcześniej uległy mocnej przecenie, spowodowanej publikacją słabszych wyników, czego najlepszym przykładem mogą być walory Forte, które w luty, wbrew powszechnej tendencji zyskały prawie 14 proc. To sygnał, że zbyt emocjonalne podejście nie zawsze jest dobrym doradcą, a przesadzone reakcje bywają dobrą okazją do zakupów. Korekta najłagodniej obeszła się z segmentem małych spółek, których indeks poszedł w dół w lutym jedynie o 2,5 proc., co wciąż pokazuje, że w tym gronie warto wypatrywać szans na zarobek, pod warunkiem dokonania odpowiedniej selekcji walorów.
W ujęciu sektorowym najmocniej w lutym rozczarowały spółki energetyczne, które wciąż charakteryzują się podwyższonym ryzykiem, wynikającym z kwestii regulacyjnych oraz relacji właścicielskich. WIG Energia zniżkował o prawie 13 proc., schodząc do poziomu najniższego od ponad dwunastu miesięcy. Oczekiwań i nadziei nie spełnia na razie sektor finansowy. WIG Banki stracił 6,5 proc., wymazując całą wcześniejszą falę wzrostową.
Odporny na zawirowania okazał się polski rynek długu
O ile warszawska giełda poddała się z łatwością negatywnym tendencjom światowym, nawet zbyt skwapliwie, szczególnie biorąc pod uwagę niezbyt wygórowane wskaźniki wycen, to zdecydowanie bardziej odporny na zawirowania okazał się nasz rynek długu. W pierwszych dniach lutego polskie obligacje skarbowe uległy co prawda przecenie, w wyniku której rentowność papierów dziesięcioletnich przekroczyła 3,6 proc., jednak w dalszej części miesiąca szybko powróciła w okolice 3,3 proc. Warto zwrócić uwagę, że ten zwrot nastąpił w czasie, gdy rentowność obligacji amerykańskich zbliżała się do 3 proc., czyli poziomu uznawanego za bardzo niebezpieczny z punktu widzenia sytuacji nie tylko na rynku długu, ale także pozostałych segmentów światowego rynku finansowego.
Na razie sprawdzają się prognozy, które wskazywały na możliwość występowania w tym roku sporych zawirowań na rynkach, jednak wciąż nie widać sygnałów poważniejszego zagrożenia dla dotychczasowych dominujących tendencji, szczególnie na rynkach akcji. Jednym z istotnych czynników łagodzących ewentualne perturbacje, przede wszystkim w odniesieniu do emerging markets, jest słabość dolara, utrzymująca się mimo zaostrzania amerykańskiej polityki pieniężnej.