Styczeń przyniósł kontynuację wzrostów na światowych giełdach, a warszawski parkiet z powodzeniem w tej tendencji partycypował. Siła naszego rynku, w połączeniu z korzystnymi średnioterminowymi perspektywami fundamentalnymi, pozwala na optymizm, mimo ryzyka wystąpienia okresowych perturbacji.
Dla warszawskich inwestorów styczeń był kolejnym udanym miesiącem. Posiadacze akcji liczą zyski, a ci którzy jeszcze się na kupno papierów nie zdecydowali, zaczynają się nad tym zastanawiać. Mimo, że zwyżka notowań trwa już dość długo, niewiele wskazuje na to, by miała się ku końcowi. Wręcz przeciwnie, w wielu segmentach rynku i w przypadku licznej grupy spółek, dopiero niedawno pojawiły się mocne sygnały, mogące zachęcić bardziej ostrożnych graczy do zaangażowania kapitału. Tym bardziej, że na rynku finansowym nie ma zbyt wielu atrakcyjnych alternatyw, a powracająca ze sporą dynamiką inflacja skłania do poszukiwania nieco wyższych stóp zwrotu, pozwalających ochronić oszczędności przed jej działaniem, nawet za cenę nieco większego ryzyka. Doświadczenia ubiegłego roku, obfitującego w dość dramatyczne i nieoczekiwane wydarzenia dowodzą, że warto takie ryzyko podejmować. Szybki powrót notowań po gwałtownych tąpnięciach, jakie miały miejsce kilkukrotnie w ciągu poprzednich kilkunastu miesięcy pokazuje, że globalny rynek akcji jest odporny na wstrząsy, a i warszawski parkiet także staje się na nie coraz mniej wrażliwy. Z dużym prawdopodobieństwem można zakładać, że ewentualne perturbacje, jakie mogą nas czekać w kolejnych miesiącach, nie spowodują zmiany dotychczasowych tendencji, a mogą stwarzać okazje do korzystnych zakupów, uzupełniających portfele. Większość czynników ryzyka wiąże się z wydarzeniami ze sfery polityki, które choć mogą budzić obawy, to jednak nie powinny mieć większego wpływu na pozytywne tendencje widoczne w globalnej i krajowej gospodarce.
Choć dynamika wzrostu indeksu naszych największych spółek, przekraczająca w styczniu 5,5 proc. była nieco niższa niż miesiąc wcześniej, to jednak WIG20 nadal trzymał się w ścisłej czołówce światowych indeksów, ustępując jedynie tym charakteryzującym się największą zmiennością i poziomem ryzyka. W ostatnich tygodniach można było zaobserwować kilka pozytywnych sygnałów, do których można zaliczyć zdecydowane podejście indeksu w okolice 2100 punktów, potwierdzające siłę wskaźnika, a jednocześnie stwarzające bezpieczny bufor w przypadku ewentualnej spadkowej korekty. Próba jej wyprowadzenia w końcówce miesiąca nie sprowokowała większej wyprzedaży, co także przemawia za na korzyść byków. Odczuwalna była zwiększona obecność zagranicznego kapitału, widoczna w postaci wyższych obrotów i dynamiki wzrostu kursów akcji najbardziej popularnych wśród zagranicznych graczy firm. Jednocześnie w zwyżkach uczestniczyła szeroka grupa blue chips, a szczególnie pozytywnie należy oceniać dużą siłę, prezentowaną przez walory największych banków oraz większość przedstawicieli sektora energetycznego. Niezmiennie rolę jednej z głównych lokomotyw dla WIG20 pełnią papiery KGHM, korzystające z sytuacji na rynku surowcowym. Notowania miedzi zdają się potwierdzać rosnący powoli optymizm w kwestii poprawy koniunktury w globalnej gospodarce, mający także wyraz w prognozach międzynarodowych instytucji finansowych i ośrodków analitycznych. WIG20 od styczniowego dołka z ubiegłego roku zyskał już 24 proc., potwierdzając wejście w fazę hossy, a jednocześnie pozostawiając jeszcze sporą przestrzeń do jej kontynuacji.
Potencjał w tym zakresie pokazał w styczniu wskaźnik średnich firm, który po kilku miesiącach spokojnej wspinaczki, zamiast spodziewanej korekty, wzrósł o ponad 10 proc., konsekwentnie zbliżając się w kierunku historycznego szczytu, ustanowionego dziesięć lat temu. Do jego osiągnięcia brakuje niespełna 1100 punktów, czyli 23 proc. Przy sprzyjających okolicznościach nie jest to dystans niemożliwy do pokonania, biorąc pod uwagę, że od stycznia ubiegłego roku mWIG40 zdołał zyskać 44 proc., nie wchodząc jednocześnie w obszar wygórowanych wycen. O jedną trzecią wyżej niż rok wcześniej znajduje się indeks szerokiego rynku, który w styczniu zyskał prawie 7 proc. i staje przed szansą zmierzenia się z lokalnym szczytem z maja 2015 r. Brakuje do niego zwyżki o zaledwie 3 proc., a do rekordu wszechczasów ma niespełna 20 proc., a więc bliżej niż mWIG40.
Istotne dla perspektyw naszego rynku znaczenie ma wzrost zainteresowania ze strony zagranicznego kapitału wszystkimi jego segmentami. O ile jego aktywność na warszawskim parkiecie można oceniać jako wciąż ostrożną i umiarkowaną, to bardzo mocne wejście miało miejsce w przypadku naszych papierów skarbowych. Popyt zgłaszany w trakcie dwóch organizowanych w styczniu przez Ministerstwo Finansów przetargów, każdorazowo znacząco przewyższający pulę obligacji wystawionych do sprzedaży i sięgający na każdym z nich kilkanaście miliardów złotych, nie pozostawia wątpliwości, iż postrzeganie naszego rynku uległo wyraźnej poprawie. Polskie aktywa zaliczane są przez analityków kilku światowych banków inwestycyjnych po raz pierwszy od wielu lat do grupy najbardziej obiecujących przedstawicieli emerging markets, można więc sądzić, że widoczne już tego konsekwencje będą mieć przynajmniej średnioterminowy horyzont.