Według niemal zgodnej opinii większości ośrodków analitycznych, obecny rok ma charakteryzować się znacznie większą zmiennością sytuacji na rynkach finansowych niż poprzedni. Wszystko wskazuje na to, że na giełdach zaczyna się właśnie faza przyspieszenia wzrostu. Mimo że na parkiecie nowojorskim styczeń jest piętnastym z rzędu miesiącem, w którym indeksy idą w górę, nie tylko nie widać oznak zmęczenia, ale są sygnały euforii. Od początku roku S&P500 zyskał 7,5 proc. i jest to największa miesięczna zwyżka od października 2015 r., czyli od ponad dwóch lat. Podobna sytuacja ma miejsce na rynkach wschodzących. MSCI Emerging Markets, znajdujący się w tendencji wzrostowej od 24 miesięcy, notuje w styczniu największą dynamikę zwyżki od marca 2016 r.
Ożywiły się także nasze indeksy, choć w ich przypadku nie można na razie mówić o nadzwyczajnej dynamice. Wręcz przeciwnie, wskaźnik szerokiego rynku zaczął się cofać, po niedawnym ustanowieniu historycznego rekordu, a WIG20 i mWIG40 korygowały wyjście powyżej górnych ograniczeń długoterminowych konsolidacji. Być może warszawski parkiet skorzysta z dobrych nastrojów w otoczeniu, widocznych w ostatnich dniach, ale powstaje także pytanie, jak długo faza euforii na rynkach może potrwać i czy nie jest to oznaka zbliżającego się przesilenia. Choć spadkowa korekta może pojawić się w każdej chwili, obawy o definitywne zakończenie dobrej passy są zdecydowanie przedwczesne. Na razie istnieją wszelkie warunki, umożliwiające kontynuację hossy, w szczególności warunki fundamentalne, czyli silny wzrost gospodarczy w niemal wszystkich regionach świata, a co za tym idzie, poprawiające się wyniki finansowe firm. Dopóki tak się dzieje, można się spodziewać co najwyżej okresowych korekt w dominującej wciąż tendencji wzrostowej.