Raptowny powrót inflacji z pewnością już został dostrzeżony przez posiadaczy oszczędności i jest tylko kwestią czasu, kiedy obserwacja ta przełoży się na ich decyzje o tym, co zrobić ze swym kapitałem. Przez długi czas ci najbardziej ostrożni akceptowali malejące systematycznie odsetki od lokat bankowych i niskie oprocentowanie obligacji skarbowych, głównie mając świadomość, że w warunkach deflacji nie jest to taki najgorszy interes, ale przede wszystkim dlatego, że nie dostrzegali łatwo dostępnych alternatywnych możliwości, zapewniających wyższą stopę zwrotu przy jednoczesnym niezbyt dużym ryzyku. Rosnąca inflacja powoduje, że ta postawa traci rację bytu, bowiem przy niskim ryzyku nie przynosi już żadnego zysku, lecz stratę i to widoczną już nawet przy porównaniu nominalnej wysokości oprocentowania ze wskaźnikiem wzrostu cen. Proces przepływu kapitału rozpoczął się już jakiś czas temu. W sposób naturalny koncentrował się on na instrumentach o nieznacznie wyższym ryzyku, a więc funduszach rynku pieniężnego i papierów dłużnych, a w przypadku posiadaczy nieco większych kapitałów, kierował się ku nieruchomościom. Obecnie coraz bardziej widoczne staje się dalsze podążanie tą drogą, w kierunku kolejnych, wyższych poziomów stóp zwrotu i ryzyka. Świadczą o tym informacje o wzroście zainteresowania funduszami inwestycyjnymi oferującymi strategie akcyjne. Sprzyja temu trwająca od kilkunastu miesięcy poprawa sytuacji na warszawskiej giełdzie, która ostatnio ma coraz bardziej spektakularny przebieg. Silne zwyżki cen akcji przyciągają uwagę i działają na wyobraźnię, ale znacznie większe znaczenie z punktu widzenia decyzji o zaangażowaniu kapitału ma przekonanie o trwałości tej tendencji. Z tego punktu widzenia obserwowane w ostatnich dniach słodzenie nastrojów i korekcyjne spadki indeksów odgrywają pozytywną rolę. Tym bardziej, że dla części inwestorów mogą stanowić okazję do wejścia na rynek.